niedziela, 6 grudnia 2015

MIKOŁAJKI Z BAJKI

Pamiętam doskonale swój pierwszy list do Św. Mikołaja. Poprosiłam w nim o domek dla mojej lalki Barbie... i Kena. Prezentu szukałam po całym domu z ogromnym napięciem, a kiedy znalazłam to o co prosiłam, z radości aż skakałam pod sufit. Pamiętam też kiedy zaczęłam kojarzyć kto jest 🎅 Zawsze noc z 5 na 6 grudnia spałyśmy z siostrą snem twardym. Kiedy rodzice wychodzili z Naszego pokoju (wcześniej chowając podarunki w trudnych do odnalezienia miejscach, of course) my cichuteńko wstawałyśmy i wyciągałyśmy przepełnione prezentami torby. TO BYŁA EKSCYTACJA !!! 
Potem przyszedł na świat mój brat, niedługo bliźniacy, wtedy odnalazłam podobną radość ale w dawaniu i podglądaniu dawki niesamowitych emocji. Dużo młodsi bracia tak mocno się ekscytowali, iż ogrom tejże ekstazy udzielał się całej rodzince. Tato był znany z tego, że podrzucał prezenty nawet kilka dni wcześniej, gdyż nie mógł się doczekać szczęścia malowanego na twarzyczkach jego synów, hihi I w końcu przyszedł czas na obdarowywanie się prezentami wspólnie, bez "realnego" udziału Mikołaja, ale już pod choinką. 
Nadal pozostało rozradowanie przy rozpakowywaniu i przy podglądaniu reakcji członków rodziny (mimo iż "listy były pisane do każdego członka rodziny) 
Potem poznałam Sebastiana i jego prezent wszedł ma inny poziom emocji. Zapytał z przejęciem, czy zostanę jego żoną, aaaaa! Zanim odpowiedziałam, zdążyłam nacieszyć się wzruszeniem i napięciem rodziny.TAK, odpowiedziałam i takim oto sposobem po 2 latach, w 2015 roku, dostaliśmy z mężem prezent (wcześniejszy, bo wrześniowy) LILY, najsłodsza istotę w całym Naszym świecie. Córeczka każdy dzień barwi tysiącem czułości ❤❤❤
Już nie mogę się doczekać kiedy zaczniemy opowiadać jej o Mikołaju, o tym jak cudowną ma moc sprawczą. 

WYSTARCZY UWIERZYĆ, w Niego i jego pomocników...
 

sobota, 5 grudnia 2015

DZIEŃ DOBRY! WRACAM !

Nie wiem od czego zacząć… tak długo mnie tu nie było. 
Łapię za laptopa w czasie drzemki córeczki i znowu szarpią mną emocje – EMOCJE PRZEPEŁNIONE MIŁOŚCIĄ DO PISANIA. No dobrze, przyznaje się, co zdanie spoglądam do łóżeczka, by sprawdzić czy nie przyśniło mnie się to wszystko...
Otóż, moi kochani...(czy ja słyszę fanfary? hihi)
Jestem MAMĄ ( jak dumnie to brzmi, prawda?) najcudowniejszej istoty na całym świecie, dwumiesięcznej córeczki, Lily.
Ostatnio wróciłam do swojego bloga "jedyna-singielka-w-miescie" i nie mogę nadal uwierzyć, że TAK DUŻO się zmieniło. Czytam i zdaję sobie sprawę jak DŁUGĄ I ŚLAMAZARNĄ drogę przeszłam by znaleźć się w tym wyczekiwanym, tak bardzo upragnionym,  IDEALNYM momencie życia.
Mam blisko siebie cudownego męża, Calineczkę i ogrom miłości jaki płynie z Naszej trzyosobowej rodzinki. Nie zamieniłabym tego Z A  N I C  W  Ś W I E C I E!
EMIGRACJA TYLKO KAŻE MI MYŚLEĆ, IŻ JESTEM: JEDYNĄ - ŻONĄ - W - MIEŚCIE... nie zaaklimatyzowałam się bowiem jeszcze.
DZIEŃ DOBRY BARDZO !!! 

W R A C A M !  
Z A Z N A C Z A M  wszem i wobec, iż nadal lubię Seks, tylko nie mam czasu na niego, aaaaaaaaaa!  
Oczywiście mam na myśli serial: "Seks w wielkim mieście", hihi. 
Przecinam wstęgę i witam w moim świecie, świecie odnajdywania się w nowych rolach życiowych: żony, matki i emigrantki. 
Ps. W czasie tej przerwy udzielałam się na instagramie. Zapraszam zatem: _lilove_

piątek, 26 czerwca 2015

III TRYMESTR


Ciąża to stan z niczym nieporównywalny. Wiąże się z nim tyle samo lęków co i szczęśliwości. 
Malutka zaczęła kopać 10 maja. Doskonale pamiętam ten czas, bo właśnie wtedy coś we mnie pękło... wszechogarniający i porażający STRACH...WYBUCHŁ, zaprzestając tym samym pauzować RADOŚĆ.

Wchodzę już w III trymestr ciąży,  
dzieje się to troszkę z żalem, 
bo dopiero teraz zauważam 
jak ten czas szybko mija...



środa, 24 czerwca 2015

IT'S A GIRL czyli GIRL POWER!


27 tydzień. Nasz szkrab już nieźle buszuje i dostosowuje sobie brzuszek mamusi do własnych potrzeb mieszkalnych. 
IT'S A GIRL!
Kilka tygodni temu USG wykazało bez żadnych sprzeczności, że będzie Nasza mała-wyczekana: Lily. Dziadek już mianował malutką kolejną księżniczką w Wielkiej Brytanii (w imię książęcej Charlotte z Cambridge;)

Tak naprawdę to od początku ciąży wiedzieliśmy, że będzie dziewczynka, chociaż bardziej odpowiednim określeniem byłoby: CZULIŚMY, że będzie to Lily. 
TRENING: BELLYBABY-CARDIO
Wspominki dotyczące pierwszej połowy ciąży sobie podaruję. Wszelkie dolegliwości ciążowe, które dopadły mnie w tym czasie są powoli zamazywane w mej pamięci. Właściwie dopiero teraz, od kilku tygodni zaczynam cieszyć się pięknym stanem. Brzuszek jest już widoczny i co za tym idzie, ciężar-SŁODKI-ciężar, niesie za sobą niedogodności – w szczególności teraz kiedy słońce w pełni. Wypad do pobliskiego sklepu staje się wycieczką na miarę dawnego stylu życia.
Przed ciążą, jeszcze mieszkając w Polsce pracowałam przez wiele lat jako instruktor tańca dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Codziennie m.in. 4 godziny intensywnych zajęć, czasami dochodziło do 6h. TAK, TAK noszenie małego skarba w brzuszku i wycieczki w obecnym stanie męczą mnie fizycznie z podobną częstotliwością.
GIRL POWER!
Przyznaję, że czasami jestem zła na siebie, że nie daję rady więcej zrobić niż bym tego chciała. Na szczęście mam blisko siebie wspaniałego, mojego osobistego JUŻ męża. Wspaniały osobnik TEN potrafi w niezmącony sposób załagodzić wszelkie nieścisłości mego rozumowania - bo ciąża to przecież stan... błogosławiony ;)
o czym my kobietki, S U P E R M E N K I nie powinnyśmy zapominać.

piątek, 8 maja 2015

PIĘĆ PALCÓW


Uciekłam na kilka miesięcy. Przez ten czas poruszałam się po omacku. 
NIE POTRAFIĘ SIĘ CIESZYĆ.
Wciąż nachodzą mnie myśli, że chciałabym tak jak wcześniej… !WCZEŚNIEJ! (tupię z bezsilności) kiedy za pierwszym razem dowiedzieliśmy się o ciąży. Wiem, że nie wolno mi tak absolutnie myśleć, ale pragnę z całych sił znowu zobaczyć mojego osobistego JUŻ męża - jak zabiera mnie na ręce, z radości tańczy i krzyczy: "ZOSTANĘ TATĄ!" 
Zaraz w te miejsce tego pojawia się obraz tego samego męża, który zabiera mnie ze szpitala, z oddziału patologii ciąży. Poronienie.
TA CIĄŻA ODBIJA SIĘ ECHEM POPRZEDNIEJ...
Zazdroszczę kobietom, które są definicją - CIĄŻA TO NIE CHOROBA- kobietom, które w katalogowy sposób przechodzą dziewięć miesięcy i przede wszystkim parom, które w NIEZMĄCONY WSPOMNIENIAMI sposób mogą się cieszyć stanem błogosławionym już od pierwszych tygodni ciąży.
U mnie już półmetek, a uśmiechy potrafię policzyć na palcach jednej ręki:
  • 1 PALEC - Pierwsze USG, kiedy to na własne oczy zobaczyliśmy jak nasz maluszek rusza się, macha do nas, pije wody płodowe. Łezka szczęścia zaliczona.
  • 2 PALEC - ....
  • 3 PALEC - ....
  • 4 PALEC - ....
  • 5 PALEC - ....





środa, 22 kwietnia 2015

FILM MI SIĘ URWAŁ - "CIĄŻA JEGO MAĆ!"

KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ...

Gdzie się podziała moja energia.
Gdzie jest moja chęć zwiedzania świata.
Została w Niemczech czy Polsce?

Uczciwie pisząc łóżko mnie pochłania każdego dnia. Moje zmordowane ciało odmówiło posłuszeństwa. Ma głęboko gdzieś, widok lepszy niż z domu Carrie Bradshaw, bo co z tego, że zaraz po wyjściu z niebieskiego mieszkania, w którym się zatrzymaliśmy, rozprzestrzenia się widok na morze... 

Okna sypialni w akcie mojej niezwykłej uprzejmości, nie zadręczam codziennym zawijaniem żaluzji GÓRA-DÓŁ-GÓRA-DÓŁ – dzień-noc-dzień-noc. Pewnie jest wdzięczne. 
P R Z Y S I Ę G A M!, że gdyby nie mój osobisty JUŻ mąż nie odróżniłabym poranka, dnia, nocy. Mogłabym spać i obudzić się, aż poczuje się lepiej. Marzę aby wyrwać się z tego maratonu mdłości, skurczy, nabrzmiałych piersi, braku apetytu, myśli i biegania z wiecznie pełnym pęcherzem. Nie służy mi to. Rano-kompletnie wykończona. Południe-kompletnie wykończona. Wieczór-kompletnie wykończona. Północ-kompletnie wykończona. Uch!
TAK, JESTEŚMY W CIĄŻY! 

HALLLELUYAH!

wtorek, 17 lutego 2015

niedziela, 15 lutego 2015

NA TESTACH TO JA SIĘ ZNAM!

Brak pewnych odwiedzin i niepokojący spadek energii sprawił, że KUPILIŚMY TEST (za ostatnie euro w portfelu) Od razu zaznaczam, iż od kilku miesięcy mamy zielone światło, więc poruszam się swobodnie w tym środowisku...

Pobiegłam śpiesznie do publicznej toalety (do domu moja niecierpliwość miała za daleko) . Otworzyłam nieznane mi wnętrze. Instrukcja po niemiecku - JA, DAS STIMMT! - wszystko zrozumiałam (czyt. domyśliłam się) 
Co może być w tym takiego trudnego? Nasiusianie i czekanie. Minuta, dwie i na TRZY...tra la la! - pasek odmówił posłuszeństwa. !!!Nein!!! Pomimo silnego targowania, porozklejał się –  z moją oczywistą pomocą, Panią burzliwą i nerwową. 
Czy ten kraj nie posiada normalnych testów? Papierowy test za 9 euro! 
Wyszłam, oburzona brakiem odpowiedzi.
- I ? – uśmiechnął się mój osobisty JUŻ mąż
- Czy gdzieś w pobliżu podają melissę?


wtorek, 10 lutego 2015

SATC i MILKA


Mój osobisty JUŻ mąż wykazał dużo taktu w stosunku do moich pragnień dotyczących serialu "Sex and the city". Jako, że teściowie posiadają tutaj w Hamburgu polską telewizję, stała się rzecz niesłychana: Comedy Central raczy Nas mini maratonem serialu KAŻDEGO-DNIA-ABSO-FUCKING-LUTNIE-KAŻDEGO!
Wszystkie sezony znam praktycznie na pamięć. Cztery koleżanki towarzyszyły mi przecież przez moje singielskie życie. Tematy rozmów tych dziewczyn są mi bardzo bliskie. Wpisywały się idealnie w moje ówczesne problemy. 
Teraz kiedy zmieniłam stan cywilny, 
coś mi 'nie gra'. Carrie, moja-super-womanka-bohaterka … jakby to ładnie ująć...yyyy...irytuje. Każdy swój błąd życiowy (zranienie innych ludzi) ładnie owija w papierek słów kolorowych i sprzedaje innym jako smakowitość. Bon Appétit!


Nie, nie zaprzestanę oglądać serialu. To nieodłączny kawał mojego życia. 
SENTYMENTALIZM POZOSTANIE NIENARUSZONY i BASTA!
To chyba tak jak z ulubioną czekoladą MILKĄ, umila czas, słodzi gorzkie chwile. Nagle, kiedy spoglądasz na kaloryczność i składniki które niezbędne są do życia, zaczynasz się zastanawiać: naprawdę tak smakują cukry proste?! Dlaczego smakowitość nie jest równoznaczna z dostarczaniem organizmowi wartościowych składników? 
Słowo klucz: UZALEŻNIENIE! 
Nazywam się Jedyna żona w mieście
Jestem uzależniona od czekolady MILKA I SATC.
i mojego osobistego JUŻ męża (ale tutaj zażaleń nie posiadam :)


A Ty od czego jesteś nieszczęśliwie uzależniona/ny?

czwartek, 29 stycznia 2015

MIESIĄC MIODOWY Z TEŚCIOWĄ cz.2

W poście traktującym o miesiącu miodowym z teściową (klik), niektórzy z Was dziwili się podanym faktom i szukali drugiego dna:
  • "Czuję, że nie jesteś z tego zachwycona, czuję utajone emocje, ale lepsze takie choćby trochę wymuszone słodkości niż otwarte, nieograniczone szarpanie sobie wzajemnie nerwów" autor: Siewcy Zamętu
  • "Ale że co, że miodowo z teściową? To aż się w ramach nie mieści. W każdym razie relacje pielęgnować należy o ile to nie był sarkazm" autor: Ellen
  • "Hmmmm... :D znając życie to Teściowa daje popalić :)" autor: Wiolka
Nie, nie było w tym ani krzty ironi. Naprawdę smacznie i dobrze się bawiłam. 
Nie dziwię się jednak samowolnemu szukaniu aluzji. Sama prawdopodobnie bym tak czyniła czytając takie słodkie wiadomości z domu: MŁODZI KONTRA RODZICE
Jako, że moi teściowie mieszkają w Hamburgu, wraz z osobistym JUŻ mężem nie mieliśmy okazji do częstych wizyt. Nie oznacza to, że nie znam tematu od podszewki: przed byciem żoną, przed byciem narzeczoną, przed byciem singielką, byłam w innym - dłuuuuuuugim związku. Wtedy to właśnie na własnej skórze odczułam ciemną stronę tematu - istne MONSTER IN LAW/KOSZMAR.
Dzisiaj z niejaką rezerwą podchodzę do branży nowo-nabytej-rodziny, z rezerwą ale i z dużym ZAWIERZENIEM (wbrew poprawności politycznej, hihi)
? MIESIĄC MIODOWY Z TEŚCIAMI JEST MOŻLIWY !
Z moich obliczeń i dzisiejszych rozmów z moim osobistym JUŻ mężem, uznaliśmy, że 2 tygodnie stałego pobytu, to optymalny czas, by cieszyć się sobą. Zaraz po tym pojawiają się pierwsze zgrzyty i czar zaczyna powoli pryskać.
A jaki jest Wasz rekord bytowania bez perturbacji z teściami/przyszłymi?

wtorek, 27 stycznia 2015

MAMO TATO - DING DING DONG!


Jestem mistrzynią w manewrowaniu słowami. Z wielką zwinnością unikam użycia dwóch z nich:
MAMO
TATO
Osiągnęłam mistrzostwo, bo to nie lada wyczyn układać zdania bez użycia owych.
N I E  P O T R A F I Ę  S I Ę  P R Z E M Ó C!
Duże słowa zawsze mnie peszyły. 
Prawdopodobnie potrzebuję więcej czasu.
Niestety miesiąc miodowy z teściami powoli dobija końca. To ostatni dzwonek, DING DING DONG! 
by sprawić im przyjemność...
w dniu ślubu oznajmili, że marzą o tym, bym ich nazywała: 
MAMO 
TATO
DING
DING 
DONG! 

 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

KOMPLETNIE NIEISTOTNA OSOBA W JEJ OCZACH


Kiedy jedna z przyjaciółek dowiedziała się o mojej decyzji emigracyjnej, nagle zaprzestała kontaktów. Moje wszelkie próby zapytań (mające miejsce jeszcze w Polsce) zostały podsumowane podczas szybkiej wymianie zdań na facebook'u: "nie dostałam żadnych sms'ów, nie miałam żadnych połaczeń, dzieci ostatnio bawiły się telefonem, pewnie usunęły, wszystko jest w jak najlepszym porządku
Po czym znowu nastąpiła Ciiiiiisza
W PORZĄDKU?! 
Ponad pięć lat znajomości (w pracy i poza nią) a ja mam uwierzyć w prawdziwość pisanego tonu założenia: W PORZĄDKU?! Poczułam się tak, jakby zdezynfekowała tę przyjaźń i założyła antywłamaniowe kraty do okna domu przepełnionego wspólnymi tematami, Jakbym stała się kompletnie nieistotną osobą w jej oczach. 
Nie płakałam, S E R I O...starałam się tylko zrozumieć.
Widocznie to prawda, iż każdy etap w życiu ma swoich przyjaciół, a ten etap dociągnął do końca

KAŻDY ETAP W ŻYCIU MA SWOICH PRZYJACIÓŁ...TEN ETAP DOCIĄGNĄŁ DO KOŃCA ???
Kurtyna w dół ?

niedziela, 25 stycznia 2015

S&TC


Zwiedzanie-zwiedzaniem, pisanie-pisaniem, uciśnianie więzi nowo-rodzinnych uciśnieniem... ale ja mam nieodpartą ochotę na mój naczelny serial:
"SEX AND THE CITY"!
Nie symbolicznie, nie jeden odcinek. Zachłannie pragnę maratonu, zaczynając od pierwszego sezonu. Na samą myśl uśmiecham się całą sobą.
COSMOL I C I O U S!
...gdy tylko znajdziemy nowe mieszkanie, kiedy troszkę się ustatkujemy, ZNAJDZIEMY PRACĘ...




piątek, 23 stycznia 2015

SKORO MOŻNA WYJECHAĆ...


Zawsze należałam do osób, którym trudno podjąć znaczące zmiany. Potrafiłam podać argumenty na ten poczet, jednak tchórzostwo w komitywie z strefą komfortu wygrywało,
W ostatnim czasie, magicznego przeistoczenia się z kobiety-singielki do kobiety-żony, poczułam siłę, której przez 30 lat mi brakowało. Wraz z moim osobistym JUŻ mężem postanowiliśmy emigrować. Nasza emigracja ma wiele imion (o jednych powodach mogę pisać tutaj o innych jeszcze nie ) Nie posiada jednak żalu, tak mocno kreowanego przez media. Nie wyjechaliśmy za 'chlebem' (SUSHI - SRUSZI i te sprawy, hihi)  
Radziliśmy sobie w Polsce. 
Należymy do osób wielce ciekawskich. Nasze narzeczeństwo obfitowało w podróże, dzięki czemu staliśmy się bardziej dociekliwi. Rozbudziliśmy pragnienia: pewnego dnia osiedlić się w miejscu gdzie widoki będą zapierać dech w piersi: Nowa Zelandia, Islandia, Irlandia, Australii, Kanada? 
Nie chcieliśmy być gołosłowni.
Jako, że mój osobisty JUŻ mąż, spędził sześć lat w Anglii, w malowniczym miasteczku nad morzem w Angli, podsycał opowieściami i zdjęciami moją chęć poznania.
I STAŁO SIĘ.
Czy było trudno podjąć mi decyzję,
zostawić wszystko i wszystkich,
rzucić pracę, którą wykonywałam od kilku dobrych lat, pracę, która utrzymywała w doskonałej formie moje życie singielki i w końcu pracę, która była moim hobby od dzieciństwa?
Łatwiej, niż mogłam sobie to wyobrazić.

Skoro można wyjechać, to dlaczego nie wykorzystać tego faktu?


środa, 21 stycznia 2015

WSPANIAŁA TRZYDZIESTKA

W podstawówce padło z moich ust pierwsze poważne marzenie vel postanowienie: „Przed 30 stką będę miała męża" i...
W OSTATNIEJ CHWILI,
kilka dni po tym jak dałam się zaobrączkować przekroczyłam ten pułap.
ZDĄRZYŁAM,
Ufff!


Zaprzyjaźniłam się ze sobą. Stałam się nieco spokojniejszą personą. Nie reaguję burzliwie na zmiany, nie rozgrzebuje problemów. Zmieniło się też moje spojrzenie na ludzi, którzy mnie otaczają - nie staram się uszczęśliwiać ich na siłę. Przestałam kurczowo trzymać się wybranej raz/utartej drogi. Nie katuje się postanowieniami. Nie reaguję emocjonalnie na każde słowo. Zrzuciłam wiązadła które mnie szczuły: MUSISZ! TAK WYPADA! CO INNI POWIEDZĄ? itepe... Zamknęłam przeszłość.
Magiczna granica trzydziestki jest naprawdę odczuwalna.
W ułamku sekundy, jak za pociągnięciem czarodziejskiej różdźki?

Pewnie, że NIE!
To trzydzieści lat ciężkiej harówki, babraniny w emocjach. Niejednokrotnie istna gehenna (faceci, też macie w tym swój udział*)
KSZTAŁTOWANIE SWOJEJ ŚWIADOMOŚCI POPRZEZ LICZNE - bo trzydziestoletnie - DOŚWIADCZENIA DAJĄ JEDNAK REZULTATY!!!
a może to nie TRZYDZIESTKA, a odnalezienie swojej POŁÓWKI LICZI?
* Sorry. Wiem, że bywacie cudowni, słodcy i niezastąpieni, ale potraficie zajść za skórę.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

NOWE NAZWISKO


Niegdyś, każda kobieta po ślubie przybierała nazwisko męża. Działo się to bezdyskusyjnie.  

W niektórych kwestiach jestem zatwardziałą tradycjonalistką. Przyjęcie nazwiska mojego osobistego JUŻ męża odbyło się zatem bezkonfliktowo.
...dlaczego więc ciągle się mylę? 
Kiedy ktoś mnie zapytuje: lekarz czy pani w okienku o godność, bez zastanowienia podaję rodowe nazwisko. Gdy zanosilam wniosek o wymianę dowodu, dwa razy z ROZMACHEM podpisałam się starym...I TAK W KÓŁKO!
Od listopada jesteśmy małżeństwem, a ja nadal (jestem panną, hihi) nie potrafię się przyzwyczaić 

Ile czasu (chociażby statystycznie) potrzeba, by zaadaptować nowe personalia? 

ZADANIE NA DZIŚ:
ćwiczyć MÓJ NADAL DEBIUTUJĄCY podpis



 

sobota, 17 stycznia 2015

KIEDY PRUSZY SNIEG cz2

Widzieliście kiedyś najszczęśliwszego człowieka? 
Przechadzając się ulicami Hamburga spotkała mnie nie lada gratka: 
NAJSZCZĘŚLIWSZY CZŁOWIEK NA ŚWIECIE.
Nie nosił markowych ubrań.
Nie posiadał wypchanego portfela.
Nie miał blisko siebie rodziny.
Posiadał za to miejsce do spania: róg przy jednym ze sklepów, trzy mandarynki i małą butelkę soku.
Przyglądałam się mu nieco dłuższą chwilę...dłuższą, gdyż nie mogłam przestać dziwić się jego ogromnemu uśmiechu i pasji z jaką mówił do siebie o tym co go otacza, 
z całej jego szczęśliwości. 

SZCZĘŚCIE TO STAN UMYSŁU 
JESTEM SZCZĘŚLIWA
A Ty?

środa, 14 stycznia 2015

KIEDY PRUSZY ŚNIEG...


Odkąd oddaliśmy klucze, nie przestaje ironizować na temat naszej bezdomności. Dzisiejszy spacer wieczorową porą po centrum Hamburga, zamknął mi usta w tym temacie, SZCZELNIE
O IRONIO!
...w oddali świeciły się światelka na choince. Kiedy pochodziliśmy bliżej, coraz więcej elementów rzucalo się w oczy. Człapałam zatem z ogromnym zaciekawieniem ale i szacunkiem dla czyjegoś spokoju. 
Książki, cała masa książek, biurko z poczęstunkiem, prezenty pod zielonym drzewkiem - jeszczce nieodpakowane...i 
dwa łózka wyścielone grubą warstwą pościeli.
PRUSZYŁ ŚNIEG.
Spod pierzyny wystawała głowa okryta czerwoną czapką.
DOM, 
na otwartej powierzchni,
pod wejściem na stację.

 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

MIESIĄC MIODOWY Z TEŚCIOWĄ

M I E S I Ą C  MIODOWY -
- z teściową jestem zarobiona po pachy:
kawki-herbatki, ciasteczka, cukiereczki, czekoladki...



piątek, 9 stycznia 2015

HERZLICH WILLKOMMEN

Wstaliśmy wcześnie rano (zzzzzZ - 3:00 - zzzzzzZ), by wyruszyć w drogę.
Miejscem docelowym naszej emigracji zostanie Anglia, a właściwie to urocze miasteczko nad samym morzem. Wpierw GPS nastawiliśmy jednak na Hamburg. To najlepsza pora, by uściślić więzy rodzinne. 

Miesiąc z moimi teściami.
AHOY PRZYGODO!



czwartek, 8 stycznia 2015

ROZŁĄKA

Pożegnaliśmy się z rodziną. 
P O P R A W K A, 
rodzina pożegnała się z Nami. 

na jak długo? 
nie wiemy...

Wyszłam, przedwcześnie,
przecież to-nie-odpowiednia-pora-na-zalanie-się-łzami.
CZAS NA DZIAŁANIE.

ZUCH DZIEWCZYNA!

ZUCH DZIEWCZYNA?



środa, 7 stycznia 2015

HOMELESS


Sprawy dotyczące umów, TE-KTÓRE-MOŻNA-ZAKOŃCZYĆ, zakończone. Mieszkanie wysprzątane. Oddane właścicielom, w wersji sterylnej. Od tej chwili, oficjalnie żadnych kluczy nie posiadamy.
Rok po zaręczynach, dwa miesiące po ślubie, zostaliśmy bez dachu nad głową. 


niedziela, 4 stycznia 2015

ELIMINACJA


Prośba o pomieszczenie-schowek, została pozytywnie rozpatrzona przez sąsiada rodziców. Takim oto sposobem, wiemy gdzie zostawimy TO-CZEGO-ZABRAĆ-SIĘ-NIE-DA. Sprzęty, ubrania i pozostałe bibeloty przeszły ostrą selekcję (ba! nawet kilka !) Jesteśmy zatem na dobrej drodze... HOLA HOLA, W R Ó Ć ! 
Spakowane, GŁÓWNE walizki, w pierwszej wersji miały mieć sztuk: 2. Zanim się spostrzegliśmy bagażnik odmówił miejsca, a tylne siedzenia w porozumieniu z zawieszeniem krzyknęły: STOP ! 
Przysięgam, eliminacja była agresywna...


sobota, 3 stycznia 2015

DO JASNEJ ANIELKI ! SKĄD TYLE GRATÓW!

Od pięciu dni próbujemy się odkopać. Sterta rzeczy sięga, bagatela, POD SAM SUFIT.
Przed ponad rok mieszkaliśmy w kawalerce, niecałe 30 m2. Mimo iż zawsze interesowałam się tematem minimalizmu, w praktyce nie trafił on na świecznik, do naszych czterech kątów. TERAZ KAJAM SIĘ! KA! JAM! SIĘ! 
Nieco zdezorientowana w terenie, zapytałam wujka Google: Jak ujarzmić tą „SODOMĘ”?
Poradził jak spakować się na wakacje/urlop/weekend, bladego pojęcia jednak nie miał jak spakować całe swoje 30 letnie życie do walizek z napisem EMIGRACJA.

Bez klarownej odpowiedzi pozostało drugie fundamentalne pytanie: Gdzie pozostawić TO-CZEGO-ZABRAĆ-SIĘ-NIE-DA ?
Ani razu nie krzyknęłam, ani razu nie przeklęłam, nie wylałam też ni jednej kropli łzy (co przy poprzednich przeprowadzkach lało się strumieniami)
I co?
I CO ?
ZUCHA w sobie wyhodowałam!