Brak pewnych odwiedzin i niepokojący spadek energii sprawił, że KUPILIŚMY TEST (za ostatnie euro w portfelu) Od razu zaznaczam, iż od kilku miesięcy mamy zielone światło, więc poruszam się swobodnie w tym środowisku...
Pobiegłam śpiesznie do publicznej toalety (do domu moja niecierpliwość miała za daleko) . Otworzyłam nieznane mi wnętrze. Instrukcja po niemiecku - JA, DAS STIMMT! - wszystko zrozumiałam (czyt. domyśliłam się)
Co może być w tym takiego trudnego? Nasiusianie i czekanie. Minuta, dwie i na TRZY...tra la la! - pasek odmówił posłuszeństwa. !!!Nein!!! Pomimo silnego targowania, porozklejał się – z moją oczywistą pomocą, Panią burzliwą i nerwową.
Czy ten kraj nie posiada normalnych testów? Papierowy test za 9 euro!
Wyszłam, oburzona brakiem odpowiedzi.
- I ? – uśmiechnął się mój osobisty JUŻ mąż
- Czy gdzieś w pobliżu podają melissę?